Drogie jedzenie
Głód Polakom nie grozi, ale pustki w portfelu – owszem
Znowu wraca temat drożejącej żywności (pisałem o tym już na blogu tutaj). Dzisiejszy Tygodnik Forum przedrukował obszerny raport kanadyjskiego tygodnika MacLean’s. Główna teza: mieszkańcy bogatej północy zapomnieli, że żywność w ogóle kosztuje. Tymczasem era taniego jedzenia, którym nasz glob cieszył się przez ostatnie 30 lat, powoli się kończy.
Również „The Economist” poświęcił w tym tygodniu obszerny tekst tej sprawie. Dziennikarze tygodnika zauważają, że kryzys żywnościowy, z jakim mamy do czynienia w tym roku różni się od wszystkich, jakie do tej pory występowały. Do tej pory mieliśmy do czynienia raczej ze zjawiskiem punktowym – powódź czy wojna niszczyła uprawy w kraju x lub y, zaczynał się głód, trzeba było pomocy humanitarnej. Tym razem – pisze „The Economist” – zjawisko ma charakter strukturalnego niedoboru, który objawił się jednocześnie w wielu miejscach na świecie. Zaowocowało to gwałtownym wzrostem cen ryżu, pszenicy i kukurydzy na światowych rynkach, co z kolei przyciągnęło spekulantów, którzy jeszcze bardziej wywindowali ceny. Oczywiście farmerzy powinni dostosować się do sytuacji, ale w przypadku rolnictwa nie jest to proste – zanim pod uprawy przygotuje się nowe pola, minie kilka lat. Zanim większe zasiewy wydadzą plon – kolejny rok. A popyt wzrósł znacznie szybciej. Co ciekawe: wszelkie badania nad poprawą wydajności w rolnictwie – a więc prace nad nowymi odmianami roślin i ziarna – właściwie od 20 lat nie były prowadzone. Nikomu się nie opłacało, bo żywność była tania. Teraz płacimy rachunek za te zaniedbania.
Warto jednak podkreślić optymistyczny wniosek tekstu w „The Economist” – z którym całkowicie się zgadzam. Prawdopodobnie czeka nas teraz kilka lat silnych zawirowań cen żywności, ale rynki wreszcie dostosują się do nowych realiów popytu i podaży. W końcu równowaga zostanie przywrócona, choć niektóre ceny mogą utrwalić się na wyższym poziomie, co z kolei pociągnie zmiany w jadłospisie ludzi.
Acha – jeszcze jeden tekst na ten temat w Onecie oraz przedruk z „The Independent” – miłej lektury.
Komentarze
Istotnie prawo Maltusa nie przestalo byc aktualne i w przyszlosci pojawi sie istotnie problem niedoboru zywnosci. Przypominam , prawo Maltusa mowi, ze przyrost ludnosci jest dany zaleznoscia potegowa a przyrost zywnosci jest liniowy. Nie mniej w chwili obecnej wzrost cen zywnosci nie jest spowodowany jej nikla w stosunku do popytu podaza. Jest to tylko efekt wywolany dewaluacja walut. Ta zas zalezy od decydentow finansowo-politycznych. Jak zwykle po konkretne obliczenia i wykresy zapraszam do mojego blogu : http://bobolowisko.com , essej „Legendy mieszczuchow”. Trzeba bowiem pamietac, ze kluczowym czynnikiem ruchu cen jest relacja pomiedzy towarem (zywnoscia) a zlotem. Cena zas kruszcu zmienia sie w zaleznosci od stopnia dewaluacji waluty. Obecnie, po tym jak MFW rzucil na rynek okol 418 ton zlota , cena jego ustabilizowale sie na poziomie okolo 910 USD/oz . To powinno ustabilizowac tez na jakis czas ceny zywnosci. Stabilizacja nastapi jednak na wyzszym poziomie niz ten sprzed roku. Chyba, ze MFW przesyci rynek metalu i cena zlota zacznie spadac. Wydaje mi sie jednak, ze jest jeszcze na to za wczesnie. Oczywiscie zadecyduje o tym agresor finansowy skupujacy zloto i zwiekszajacy podaz dolara na rynku.
Korekta ;
Prawidlowy adres blogu: http://bobolowisko.blogspot.com .
Witam!
Jedzonko drogie? Czyżby zawiodła Wspólna Polityka Rolna?
ukłony i całuski