Recesja, depresja…
Sytuacja na giełdach znów przykuwa uwagę. Kolejne ostre spadki czy już bessa?
Wczoraj sytuacja na warszawskiej giełdzie nie wyglądała różowo. Kronikę dramatu – chwilowo indeksy spadały nawet o 5 proc. – opisuje szczegółowo analiza portalu Bankier.pl. Ostatecznie indeks WIG20 stracił 1,87% (spadek do 3.313,38 pkt.), zaś WIG spadł o 2,68 pkt. (do do 52.419,12 pkt.).
Wszystkiemu winna jest oczywiście sytuacja w gospodarce USA. Złe dane z tamtejszego rynku pracy oraz sektora budowlanego zdołowały inwestorów. Do tego drożeje cały czas ropa. Co gorsza, nawet prezydent George W. Bush powiedział, że choć fundamenty gospodarki Stanów są mocne, to ostre spowolnienie jest możliwe. Nic dziwnego, że bombardowani tak złymi informacjami posiadacze akcji nie wykazali się cierpliwością i zaczęli swe papiery wyprzedawać. Warto jednak zadać sobie pytanie, czy jest to wreszcie niepodważalny dowód, że na giełdach zapanowała bessa, czy też kolejna silna korekta, po której być może przyjdzie odbicie?
W ciągu ostatniego roku obserwowaliśmy już kilka takich dramatycznych zjazdów, m.in. w sierpniu (ten i ten wpis) oraz w listopadzie (ten wpis). Zasadnicza różnica dziś polega w nastawieniu analityków. Dziś słuchałem radia TOK, w którym przedstawiciel firmy X-Trade Brookers mówił wprost – skoro indeksy lecą w dół od ponad pół roku, jest to już bessa. Odważnie wypowiedzieli się też bankierzy z Merrill Lynch, którzy bez ogródek powiedzieli: w USA zaczęła się recesja. Te pesymistyczne opinie potwierdzają wykresy notowań: indeksu największych amerykańskich spółek SP500, indeksu spółek technologicznych NASDAQ, oraz giełdy warszawskiej. We wszystkich przypadkach zjechały one do poziomów z wiosny 2007 roku. Inwestorzy stracili więc wszystko, co ostatnio udało im się zarobić.
Jednak te głosy o bessie wciąż znajdują równowagę w opiniach przeciwnych – że to już koniec spadków, które tylko urealniły wyceny akcji. A teraz – skoro ogólnie światowa gospodarka się rozwija – powracają wzrosty. Hmmm… Kto trafnie obstawi, może będzie milionerem.
Komentarze
Inwestuje obecnie w 3 fundusze akcyjne polskie i 2 surowcowe zagraniczne. O wzrost tych zagranicznych raczej nie mam obawy przy obecnej koniunkturze a co do polskich… Troche czasu wlozylem aby dobrze je wyselekcjonowac i jestem przekonany ze najniższa roczna stopa zwrotu bedzie lepsza od najlepszych obligacji, na ktore wciaz nie ma wielkiego popytu. Przy inwestycji dlugoterminowej jaka jest zalecana w przypadku akcji nie nalezy poddawac sie emocjom i… jesli spada to dokupywac, w koncu pojdzie w gore.
Pozdrawiam!
W USA istnieje okreslenie „urban legend”. Odnosi sie ono do pogladow, ktore sa rozpowszechnione wsrod elity ale, ktore , w gruncie rzeczy, nie maja oparcia w rzeczowej analizie zagadnienia. Przykladem tego moze byc powszechna wiara w efekt cieplarniany, spowodowany w powszechnej opinii przez wzrost stezenia dwutlenku wegla w atmosferze w wyniku dzialnosci przemyslowej. Ostatnio padaja ofiara tego punktu widzenia polskie elektrocieplownie a co za tym idzie rowniez polscy obywatele, ktorzy beda placic wieksze oplaty za energie. Jest to oczywisty nonsens gdyz wklad przemyslowy do produkcji CO2 jest znikomy. Zrodla naturalne wydalaja nieporownywalnie wiecej. Ponadto to nie CO2 jest glownym skladnikiem ocieplajacym atmosfere ale para wodna, ktorej zawartosc trudno regulowac. Nie o tym jednak chcialem pisac. Zwrocilo moja uwage to , ze Szanowny Redaktor przytoczyl wzrost kosztow ropy naftowej jako jedna z przyczyn nadchodzacego kryzysu gospodarczego. Istotnie cena barylki ropy ( 1bll=0.16 m^3) wynosi obecnie okolo 100 USD. Trzeba jednak pamietac, ze waluta amerykanska ulega dewaluacji z biegiem czasu. Jesli chcemy cos powiedziec o zmianach kosztow jakiegokolwiek surowca powinnismy uzywac bezwzglednej miary jego wartosci jaka jest wartosc barylki mierzona w uncjach trojanskich zlota. Gdy to zrobimy to okaze sie, ze cena barylki po prostu wrocila do relacji jaka byla miedzy tymi obu surowcami przed rokiem 1980. Istotnie, w latach 1985-1999 cena ropy byla wyjatkowao niska . Jedna uncja Au byla rownowazna okolo 20 bbl (wahania w przedziale 15 do 30 bbl/oz). Bylo to w pierwszym rzedzie wynikiem przelamania restrykcji OPEC oraz monopolu miedzynarodowych karteli naftowych przez Nigerie i Irak. Teraz sytuacja wrocila do normy i ceny powrocily do swojego naturalnego poziomu . Bedziemy dostawac okolo 8-10 bbl za uncje zlota. To zas ile to bedzie wynosic w USD bedzie zalezec od tego czy waluta amerykanska bedzie nadal taniec. To z koleji zalezy od tego czy banki centralne beda nadal dokonywac zakupu zlota jednoczesnie redukujac swoje zasoby USD jako waluty rezerwowej. Jesli chodzi o sprawy polskie to warto zauwazyc, ze obecna relacja 1 USD= 2.45 PLN jest powrotem do stanu z roku 1995. Wowczas rozpoczal sie stopniowy wzrost wartosci USD , ktoremu towarzyszyl wzrost realnego GDP (PKB) oraz wzrost plac realnych. Ten wzrost zatrzymal sie w roku 1999 ( w roku 2000 1 USD = 4.47 PLN – wartosc maksymalna) i od tego czasu polski GDP (realny) oraz place srednie zatrzymaly sie na stalym poziomie podczas gdy wartosc USD (kontrolowana przez NBP) stale spada. Daje to pozory porawy sytuacji ekonomicznej panstwa i obywateli kryjac istniejaca faktycznie gospodarcza i placowa stagnacje. Unikajmy wiec manipulowania spoleczenstwem przez podawanie danych spreparowanych na uzytek pewnych „urban legends”. Na ogol stoja za tym pewne interesy ale bywa ze i prostodusznosc gra pewna role.
Panie Bobola, bardzo dziekuje za rzeczową i ciekawą analizę. Też ciekawiła mnie ta zależność i badam tę sprawę. Podobnie zresztą rzecz się ma z cenami złota, które ostatnio bije rekordy. Rzecz jest warta oddzielnego wpisu, Pozdrawiam