Słabnąca zieleń

Wartość amerykańskiej waluty sięgnęła dna. Cieszyć się z tego czy płakać?

USD.gif

Jak w starym dowcipie: wykres wartości dolara spada i spada i sięga już dna, a potem to dno przebije, a potem – kto wie – może nawet znajdzie ropę. Ten upadek mitu mocnego dolara, obserwowany właściwie permanentnie od 5 lat, pokazuje powyższy wykres (źródło: Bankier.pl). Zjazd iście imponujący – z ponad 4 zł do niecałych 2,5 za jednego USD.

O przyczynach – m.in. rosnącej niepewności co do przyszłości sektora finansowego w USA oraz dzisiejszej decyzji Banku Chin, o pozbyciu się części rezerw dewizowych w USD – napisano już wiele. Warto się jednak zastanowić, co tak naprawdę oznacza to dla nas.

Najpierw pozytywy:

– taniejące produkty z Ameryki – O ile ktoś ma w planie wielkie zakupy nowoczesnej elektroniki, to jest ten moment. Dotyczy to również zakupów na Amazonie i eBay. Cieszą się licencjobiorcy drogich programów komputerowych czy szpitale zamawiające sprzęt za Oceanem. Z dokładnie tego samego powodu spadek wartości waluty jest dobry dla gospodarki USA, bo stymuluje wzrost i oddala widmo recesji (a jak wiadomo recesję w USA odczujemy w kieszeni wszyscy).

– tanie wycieczki do USA – jeśli ktoś ma takie marzenie (np. niżej podpisany), aby zwiedzić ojczyznę Elvisa, przejechać ją całą autostradą 66, poczuć wiatr we włosach na Sunset Boulevard, to okazja jest świetna.

– powrót do emigrantów do kraju – dla niektórych młodych ludzi American Dream się skończył, bo zarobki w USA przeliczone na złotówki skurczyły się prawie o połowę. Niektórzy – znam takie przypadki – rozważają więc powrót do kraju, albo myślą o Irlandii.

– mniejszy szok cenowy na naszych stacjach benzynowych – na to pracuje zarówno słabnący dolar, jak i wzmacniająca się złotówka. W efekcie – choć ropa na świecie jest droga jak nigdy (dziś przez sekundę nawet 98 dol. za baryłkę), my wciąż mamy na stacjach bezołowiową 95 za 4,5 zł. Do czasu niestety – patrz niżej.

Teraz negatywy

– słabnący dolar to wzmacniające się euro, a więc spadek konkurencyjności cenowej produktów z naszego kontynentu w globalnym handlu (to spowalnia wzrosty gospodarczy Eurolandu). Do tego dochodzi jeszcze supermocna złotówka – w efekcie nasi eksporterzy ledwie dyszą.

– topniejące oszczędności w dolarach – ten problem dotyczy szczególnie starszego pokolenia, dla których banknot z podobizną Benjamina Franklina był zawsze symbolem mocy i trwałości. Ale problem mają też osoby, które zainwestowały w fundusze inwestycyjne rozliczane w USD. Jeśli ktoś ma jeszcze część oszczędności w dolarach i zastanawia się co robić, polecam ten poradnik. Chyba rzeczywiście najlepiej zaszaleć i wszystko wydać. 

– gdy kurs dolara tak bardzo słabnie, drożeją surowce od lat uważane za alternatywę do lokowania oszczędności. Na przykład złoto, które skoczyło do 845,43 dolarów za uncję (zbliżając się do osiągniętego w styczniu 1980 roku rekordu wszech czasów 910 dolarów). Wzrost wartości surowców niestety oznacza też długofalowo skok cen ropy, przed czym mocna złotówka będzie nas chronić tylko do czasu.

Oczywiście powyższa lista plusów i minusów słabnącego dolara jest niekompletna. Czekam na kolejne propozycje w komentarzach 😉 Wiem, że tego bloga czytają też ludzie mieszkający i pracujący w USA, więc czekam na info – jak to wygląda z Waszej perspektywy?