Akcja: prywatyzacja
Nowy rząd chce jak najszybciej sprywatyzować 1200 spółek i całkowicie oddzielić politykę od gospodarki.
Gdy w poprzednim wpisie starałem się wypunktować najważniejsze moim zdaniem zdania gospodarcze stojące przed nowym rządem, komentujący celnie wypomnieli mi brak na tej liście prywatyzacji. Zgadzam się oczywiście, że jest to również kwestia priorytetowa. Podobnie – jak się wydaje – myśli i sama Platforma. Adam Szejnfeld, jeden z gospodarczych guru partii, udzielił wywiadu „Financial Times”. Zapowiedział tam m.in., że rząd zamierza sprzedać większość spośród 1200 przedsiębiorstw kontrolowanych w chwili obecnej przez państwo, zatrzymując jedynie te, które mają znaczenie strategiczne np. spółki będące właścicielami rurociągów gazowych i naftowych oraz sieci elektrycznej. Najszybciej mają być prywatyzowane spółki produkujące energię elektryczną i kopalnie. Państwo ma też pozbyć się wszystkich udziałów, jakie pozostawiło sobie w innych przedsiębiorstwach (często są to tzw. resztówki, czyli zaledwie kilka proc.).
Z takich zapowiedzi należy się tylko cieszyć. Choć po wygranych przez PiS wyborach w 2005 r. padały podobne, widzieliśmy, jak było w praktyce. Założone w budżecie wpływy z prywatyzacji, zrealizowane zaledwie w kilkunastu proc., łatano w ostatniej chwili dywidendami od spółek, w których Skarb Państwa ma jeszcze możliwość decydowania o podziale zysku (np. KGHM). Platforma może mieć silniejszy bodziec do prywatyzowania bo po pierwsze jest partią bardziej prorynkową i progospodarczą. A po drugie – musi jakoś zdobyć pieniądze na reformy w państwowych finansach, które sobie założyła. Po trzecie – jak sprzedawać, to w czasach koniunktury gospodarczej, bo więcej się zarobi.
Prawdę mówiąc hasło sprzedania większości spółek państwowych jest bardzo kuszące. Do dziś nie udało się udowodnić, że są one potrzebne po coś więcej, niż tylko jako rezerwuar stołków do rozdania dla krewnych i znajomych królika. Wszystkie te banialuki o „przedsiębiorstwach strategicznych” dotyczą tak naprawdę kilkunastu podmiotów.
Widzę jednak, że nawet wśród czytelników tego blogu hasło pełnej prywatyzacji wzbudza różne emocje. Świadczy o tym chociażby zażarta polemika m.in. Panny Anny, Olhado, Wojtka z Przytoka i frankiego.
Do prywatyzatora: jest różnica między prywatyzacją przeprowadzaną chaotycznie a prywatyzacją przeprowadzaną rozsądnie. Idąc za Pana przykładem można podać koleje Niemieckie. Nowoczesne, punktualne i częściowo na giełdzie.
Do franki: całościowego raportu dot. rentowności spółek państwowych vs. prywatnych nie widziałem. W niektórych branżach owszem i jasno z nich wynikało, że te państwowe są ociężałe, mają przerosty zatrudnienia i biurokracji. Natomiast mają też najczęściej silną pozycję rynkową, struktury terenowe, sieć sprzedaży czy szerokie rynki zbytu. Czyli tzw. potencjał, to więc jest powód dla którego często zabijają się o nie inwestorzy – wystarczy do takiego molocha wprowadzić nowoczesne zarządzanie, zrestrukturyzować i po kilku latach mamy spółkę-perełkę.
Do Panny Anny: Wydaję mi się, że wiele Pani zarzutów o korupcjogenność procesów prywatyzacji rozwiewa przeprowadzenie tejże przez giełdę. Rynek realnie wycenia wartość spółki. Poza tym – prywatyzując przez GPW wzmacniamy nasz krajowy system finansowy.
Z zaciekawieniem czytam Państwa dyskusje, pozdrawiam.
Komentarze
Wydaje mi sie niestety, ze my mimo tego że podobno jesteśmy bardzo mądrym narodem boimy sie zmian. Większości polaków prywatyzacja kojarzy sie z rokiem 89-91 dzikiego kapitalizmu. Jeśli prowadzić prywatyzacje legalnie , sprawnie (tu seria epitetow pozytywnie nacechowanych) to większość ludzi przypomina sobie rok 89 ktory nie kojarzy im się wcale najczęściej z wolnością tylko ze strachem i brakiem pracy, biedą. Pan wejdzie kiedyś do takiego osiedlowego sklepu w małej wiosce badź w mieście na jakimś biedniejszym osiedlu gdy spyta się pan o preferencje wyborcze powiedzą panu, że najchętniej głosowaliby na ppp, ale jak przekroczą próg wyborczy.
Pozdrawiam jako niepełnoletni
Miałem w latach dziewięćdziesiątych okazję obserwować prywatyzację kilku zakładów, które były w sytuacji 100% bankrutów. Te które zrobiły to najbardziej zdecydowanie ,w większości działają do dziś i mają się całkiem dobrze.Ciekawym przykładem był zakład, który za symboliczną złotówkę sprywartzował niektóre swoje wydziały, które były w stanie do zdetonowania. Po kilku latach ,sprywatyzowane wydziały osiągnęły stan kwitnący, a państwowa macież weszła w stan likwidacji.
Sądzę,że utrzymywanie własności państwowej w gospodarce, będzie możliwe do czasu zmian strukturalnych u zatrudnianych pracowników.Dawnych , skażonych socjalistyczną mentaljnością, przesadnie sentymentalizujących wobec bezwzględnych wymogów ekonomii ,zastąpić muszą młodzi pragmatycznie usposobieni ludzie.Wystarczy ich posłuchać- to zupełnie inny świat.
Cóż… chyba powienienem się cieszyć, ale… poczekamy zobaczymy. Tyle razy słyszałem już zapewnienia o szybkiej prywatyzacji że stopniowo przestaję wierzyć że kiedykolwiek ona w pełni nastąpi.
Choć rzeczywiście Autor ma razję, że zapowiada się rząd prorynkowy, liberalny, otwarty na gospodarkę, więc kto wie.
Ale jak mówi przyszłowie dziad swoje a baba swoje. Poczekajmy aż rząd powstanie i ogłosi taką decyzję. Znowu rozpęta się „piekiełko”. będzie słychac obrurzone głosy przeciwników, uderzone zostaną nuty narodowo-patryjotyczne. Jak zwykle. Pytanie czy rząd się nie ugnie. Zwłaszcza, że przeciwko sobie będzie miał nie tylko oburzonych przeciwników prywatyzacji jako takiej, ale i potężne związki zawodowe. No i nie wątpie, że nie liche naciski wewnątrzpartyjne, w końcu nie jeden z „gwardzistów” zapewne po cichu marzył o ciepłej posadzie w radach nadzorczych.
Oczywiście rację ma tu Silhouette, większość ludzi kojarzy (bądź zostało im wmówione, bo nie mają o prywatyzacji bladego pojęcia) że prywatyzacja będzie włąśnie taką dziwną wyprzedażą.
Spotkałem się z wypowiedzią, która sugerowała, że prywatyzacja będzie wyglądać tak: rząd cos tam wspomina że może by sprywatyzować a po cichu za złotówkę do państwowej kasy i miliony we własna kieszeń wyprzedaje. Pewnego dnia ogłasza nagle że prywatyzacja została zakończona, prywaciarze wywalają z pracy tysiące ludzi i sprzedaja firmy za milionowe kwoty dale (dalej czyli za granice, prawdopodonie do groźnie wyglądającego Nimca). Niestety ale tak wygląda proces prywatyzacji widziany oczami przeciętnego Polaka.
Ja oczywiście daleki jestem od stwierdzenia że proces prywatyzacji jest procesem idealnym i wolnym od błędów. Wielu afer nie wyjaśniono do dziś w wielu przypadkach andal toczy sie postepowanie sądowe. Ale to tylko dowód że cały proces musi być jawny (przetargi otwarte, giełda).
Skoro Nadzór Bankowy jest w stanie „upilnować” instytucje posiadające przeciez potężne zasoby, tak ludzkie jak i finansowe, to można z pewnością stworzyć na potrzeby prywatyzacji instytucje, która będzie odpowiedzialna za jej przebieg. Nie brak przecież zarówno w Polsce jak i za granicą specjalistów.
W końcu nie jesteśmy pierwsi, to juz było.
Pozdrawiam
Kilka uwag.
Po pierwsze bardzo nie podoba mi sie lansowanie teorii, że firmy państwowe to wielki molochy, niesprawne, anamiczne no i oczywiście źle zarządzane. Proszę podać konkretne przykłady. Autor pisze o raportach, czy można prosić o linki do nich. Bo zauważyłam, że na tym Blogu już a priori przyjeto że firmy panstwowe sa po prostu błe.
Po drugie, wkurza mnie kiedy słyszę, że Spółki Państowwe to przechowalnia obiboków, którym znajomi na stanowiskach pozałatwiali pracę. Mnie nikt nic nie załatwiał. a jeśli chodzi o wykształcenie to kończyłam matematykę i ekonomię. ciekawa jestem Panów wykształcenia.
Po trzecie. Spotykam się z teoriami, że u prywaciarza fachowcy zarabiają lepiej i sa lepiej doceniani. akurat. Ostatnio razem z kolegą prowadziliśmyy duży, ważny dla Spółki projekt. Po jego pomyślnym zakończeniu otrzymałam – bardzo dużą jak na moje warunki – premię uznaniową. A u prywatnego? Poklepano by mie po głowie i powiedziano „mogło byc lepiej”.
Nie dziękuję. Nigdy nie uwierzę że prywatyzacja wyjdzie komukolwiek na dobre. no może tym co kupią za grosze.
Nie rozumiem też tej ironii związanej z majątkiem narodoywm. Spółki Skarbu Państwa stanowią taki majątek. Tak ciężko to Panom zrozumieć?
Pozdrawiam
Pani czy może Panno Anno.
Oczywiście że z takimi kwalisikacjami znalazła by Pani uznanie w prywatnej firmie. Podobnie jak do firm prywatnych przenoszą się np. programiści komputerowi.
Niestety, ale spółki SP są taka przechowalnią. Oczywiście nie wszyscy pracownicy tak funkcjonują, ale w radach zandzorczych jest to niestety nagminne. Oczywiście zdarzyc się może, że w firmie prywatnej też dyrektorem zostanie „sysek szefa”, ale to już prywatna sprawa włąściciela. Jesli syn zarżnie firmę ojcu, to ojciec się martwi. Jeśli kuzyn/brat/wujek/szwagier polityka doprowadzi do strat a Spółce SP, to strty pokrywamy My – podatnicy. I to zasadnicza różnica.
A co do majątku narodowego. Kiedyś Leszek Balcerowicz udzielił wywidu z jednej z zagranicznych gazet. Sugerował że razem z projektem wdrażanych reform powinno się sprywatyzować Spółki SP, co pozwoliłoby na częściowe sfinansowanie tychże reform. Artykuł wywołał w Polsce reakcje niemal histeryczne. zdrajca i sprzedawczyk – wolano. Jak można popierać rozgrabianie Polskiego majątku – wołano. no cóż. Ja osobiście owej atmosfery nie rozumiem. Przecież Balcerowicz nie proponował wyprzedazy wawelskich arrasów, tylko spółek SP. Zdaje sobie sprawę, że np. kopalnie, koleje przeysłowe, huty, elektrownie to gałęzie przemysłu ważne dla funkcjonowania Państwa. Ale np. sprzedawany obecnie na dniach Browar Czarnków również? wolne żarty. A liczne spółki z udziałem Skarbu Państw aponiżej 25%? Czy Państwo ma z tego jakieś profity, czy tylko premier/minister/poseł/senator mają jak okazać wdzieczność np. rodzinie bądź osobon finansującym kampanię poprzez miejsce w radzie nadzorczej?
Jestem przeciwnikiem dziskiej prywatyzacji. Ale to tylko prywatyzacja a nie wystąpienie do ZSRR (byłego) o zostanie bodajże 14 republiką. nie demonizowałbym całości. PO mówi o reformach w tym podatków i ZUS. Ale jak trafnie (i z ironią) zauważył premier Kaczyński, nie da się podatków zmniejszyć reform przeprowadzić a jednocześnie pensji i subwencji podnieść a w dodatku połączyć to z obniżeniem „dziury” budżetowej. Tu – zdaniem premiera – potrzebny byłby cud. A może wsytarcyzłyby wpływy właśnie z prywatyzacji?
Uważam, że temat jest otwarty.
Pozdrawiam wszystkich
Po prostu Anna-
Szanowna Pani, jako matematyk ,doskonale Pani wie i czuje jak ważne jest operowanie informacjami porównywalnymi. Bez precyzyjnego zdefiniowania przedmiotów oceny i wypowiadanych opinii, wszyscy możemy mieć rację/po obu stronach zarysowującego się sporu/ ale niezdefiniowane elementy naszych ad hoc analiz, mogą w ogóle nie nadawać się do dysputy o walorach prywatyzacji w sensie najbardziej ogólnym. Zresztą forum, stworzone tutaj dzięki uprzejmości redaktora Stasiaka, nie jest miejscem do , aż tak głębokich sporów.Ja np. powyżej wspomniałem o wydażeniach, których byłem świadkiem, i tyle. Co do Pani wpisu, uprzemie pozwolę sobie zauważyć, że miałem również okazję być świadkiem ,premiowania pracowników w prywatnych firmach, za wybitny wkład w ich rozwój -udziałami w firmie.Nieskromnie wspomnę ,że sam mam taką stale otwartą ofertę , z której narazie nie korzystam.
Używanie przez Panią określenia „Prywaciarze” , ma w sobie zabarwienie czasów Komuny, i kojarzy się raczej z małymi, góra średnimi/ale tymi mniejszymi/ firmami prywatnymi. W takich firmach, faktycznie premie uznaniowe praktykowane są w mniejszym stopniu. Takie premie ,to domena dużych firm, choć nie wyłącznie.
Odruchowo zwróciła Pani na naturalność w przyznawaniu premii w spółkach Skarbu Państwa.Nie wyciągam z tego pochopnych wniosków, napewno zasłużenie i chwała za to.Ale gdyby ktoś w prywatnej firmie , wykonując podobne zadanie w ramach obowiązków, dostał „tylko” pochwałę słowną , to w moim odczuciu ,nic złego by się nie stało.
Pozdrawiam.
Po prostu Anno.
Po pierwsze większość firm to niestety sa molochy, w których wystepuje przerost kadry kierowniczej. Ja nie przyjąłem że te Spółki są złe, to wynik moich obserwacji i spostrzeżenia z raportów które czytałem.
Po drugie. Nie uwazam że każdy kto pracuje w firmie panstowej musi byc nierobem. Ale jak dla mnie za często na kierowniczych stanowiskach zasiadają osoby o niskich kwalifikacjach. Zresztą łatwo zauważyć, że jak tylko zmienia się rząd w wielu Spółkach zmieniają się członkowie nadzoru. W prywatnej firmi eto nie do pomyślenia. A co do wyksztłacenia, to co Pani z dwóch fakultetów, skoro hydraulik po zawodówce i tak zarabia więcej. Proszę nie dzielić ludzi według wykształcenia czy ilości ukończonych kierunków (nota bene ja ukończyłem jeden, nawet załapałem się na doktorat, pracuje zupełnie w innej branży, a moje wykształcenie najbardziej przydaje mi się do prowadzenia dyskusji na blogu Adama Szostkiewicza 🙂 )
Po trzecie oczywiście że prawdziwi fachowcy zarabiaja lepiej w firmach prywatnych. wystarczy popatrzeć na masowy odpływ np. informatyków czy doświadczonych laborantów. A co do premii uznaniowej, znam informatyków, którzy za wykonany projekt otrzymywali pieniądze wystarczające do zakupu oprogramowania wartego kilkanaście tysięcy złoty. Dobry pracownik zawsze i wszędzie będzie w cenie.
Majątek Państwa? A cóż to? Prosze o definicję. Jesli to tkai majątek jak kilkanaście osrodków wypoczynkowych, któe miały być zlikwidowane ale spodobały się obecnemu Prezydentowi (chociaz to że utrzymywał je poprzedni jest oczywiście okradaniem podatników) to ja jednak będę nadall opowiadał się za prywatyzacją.
Po prostu Anna,
jedno zdanie:
matematyka jest doskonałym usprawniaczem dla wielu zawodów ,wymagających sprawnego ,precyzyjnego myślenia. Bardzo podnosi klasę fachowca w takich dziedzinach.Czy w Twoim odczuciu Twoje obecne miejsce pracy , odzwierciedla Twoją aktualną wartość rynkową jako fachowca.Użyłaś zwrotu:”bardzo dużą ,JAK NA MOJE WARUNKI- premię uznaniową”, co znamionuje pewną pokorę, a to znamionuje osoby, dla których w miarę dobra, stała w perspektywach praca/budżetówka, wielkie koncerny,w tym państwowe/-jest najwyższą wartością. A to z kolei mogłoby polaryzować Twój punkt widzenia na temat prywatyzacji.
Znam z autopsji przypadek jednego z największych koncernów na świecie, gdzie w ich polskiej filii początkujący dyretor ,przestrzegając wszelkich zasad rachunku ekonomicznego , wydał w sprawie dyskusyjnej jeśli chodzi o ostateczne racje 12 tys.USD- wydatek, który dał się obronić z wielu punktów widzenia,zwłaszcza, że osłaniał on wcześniej poniesione koszty na poziomie 20tys USD.Kontrolerzy z centrali firmy /kilkadziesiąt miliardów USD obrotów rocznie/ nie podzielili jego argumentów, i…warunkowo zostawili go na stanowisku. Okazał się doskonałym pracownikiem ,na co z kolei centrali nie było sać-żeby fachowiec tej klasy pracował na mało znaczącej w stosunku do swoich możliwości posadzie.Bezwzględnie uznali, że należy mu znacznie podnieść uposażenie i „wyzyskiwać” go na maxa. Został szefem polskiej centrali koncernu .
Przepraszam za momentami osobiste uwagi pod Twoim adresem, ale czyniłem to z pozytywnych pobudek.
Pozdrawiam
Eddie, nie czuje się urażona.
Ale jedno mi wytłumacz.
Dlaczego Cię dziwi że wolę włąśnie taką pracę w której:
– mam pewny etat
– mam pewna pracę choćby i do emerytury
– mam zapeniona comiesięczna wypłatę
– jestem pewna wszystkich świadczeń
– nie boje się iśc na urlo
– nie boję się urodzic dziecka i wrócić do pracy.
To źle, że jak piszesz, to sa moje „wartości”?
Życzę tego wszystkim pracującym, szczególnie tym w sektorze prywatnym, skoro nie podoba Ci się określenie „prywaciarz”.
Bo to nie są jakieś „wartości”. To po prostu normalność. A właśnie sektor prywatny sprawił, że takie – moim zdaniem wcale nie zawyzona – wymagania uznawane są za rozpasanie.
Jeszcze raz powtórze, tylko firmy państwowe, w których właściciel (czyli Państwo) ma za cel nadrzędny dbalość o obywateli, są w stanie pawewnic pracownikom godziwe warunki pracy.
Pozdrawiam
Pozdrawiam
Z gory przepraszam za bledy w poprzednim komentarzu (gramatyczne, stylistyczne). A pozatym chcialbym powiedziec, ze to nieprawda jakoby normalne wymagania byly rozpasane jak to pisze pani Anna to jest tylko kwestia czasu kiedy firma zacznie dbać o swoich pracownikow. Dobrze porownał to Pilch ktory pisze w swej ksiazce „Rozpacz po utracie furmanki” ze to jak przesiadka z furmanki do samochodu.
Pozdrawiam jako niepelnoletni
Po prostu Anno,
całkowicie podzielam i szanuję Twoje poglądy i wyznawany przez Ciebie system wartości, przyjmując,że jest to punkt widzenia pracownika na etacie.Może trochę niezdarnie, ale w moich pismach do Ciebie, starałem się połączyć wiedzę o znanych mi faktach z czasów Pierwszej Prywatyzacji, oraz uwrażliwić Cię na punkt widzenia prywatyzacji z pozycji „właściciela”, z jakimś tłem o racjach czysto ekonomicznych.Dodam tylko, że dla mnie charakterystycznym wyznacznikiem w przypadku właściciela prywatnego ,jest moment, kiedy kończy się standardowy dzień pracy- on pracuje dalej. W państwowych przedsiębiorstwach ,wiele osób też ciężko pracuje po godzinach.Zwróciłbym tu uwagę na różnicę w poziomie motywacji.Prywatny właściciel ciągle walczy o dorobek całego życia/zwykle/. Prezes, dajmy na to,państwowego koncernu zdobywa przedewszystkim cenne doświadczenie.W pzypadku niepowodzenia, zawsze znajdzie w miarę łatwo inną pracę.W końcu , jak już raz został prezesem , to już ma niezłą pozycję rynkową.
Zaznaczam, że staram się tylko wmiarę możliwości przekazać znane mi zdarzenia-jako świadek, oraz niezobowiązująco dzielę się moimi refleksjami wokół tematu. Taka jest chyba misja tego blogu.
Serdecznie pozdrawiam, Eddie
Po prostu Anna pisze:
2007-10-25 o godz. 14:32
Dlaczego (ma być dziwne) że wolę włąśnie taką pracę w której:
– mam pewny etat
– mam pewna pracę choćby i do emerytury
Anno, z punktu widzenia pracownika, nie jest to dziwne. Ale z punktu widzenia pracodawcy, już trochę inaczej. Pracodawca, którym jestem jako podatnik (tak tak, Anno, jestem Twoim pracodawcą), niepokoił bym się że pracownik ma na przykład zapewnioną pracę do emerytury, nawet jeśli jest bumelantem. Nie piszę o Tobie, ale czy nie znasz przypadków w firmach państwowych hodujących nierobów? Bo ja znam i to całkiem sporo.
Znam też firmy prywatne dbające o dobrych fachowców.
I tu jest wampir pogrzebany – dla podatników firmy państwowe są często ciężarem. I powinnaś uznać również ten punkt widzenia.